4 26 Gniewajcie się, a nie grzeszcie*: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ef 4,29-32 4 29 Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. W dzisiejszej Ewangelii Jezus zachęca nas do refleksji i odpowiedzi na pytanie , jaki jest mój stosunek do drugiego człowieka ? Jak traktuje swoich bliskich – domowników, znajomych, osoby , które inaczej myślą jak ja ? Ileż razy zdarzało nam się powiedzieć lub pomyśleć o kimś, jaki jesteś beznadziejny, wygadujesz bzdury, nie chce mieć z tobą do czynienia ? Jak często używam słów, : wariat , oszołom, kłamca ? Ileż razy zapominamy, że słowa mogą ranić bardziej niż miecz obosieczny ? Jeśli tak naprawdę chcę być uczniem Jezusa , to nie wystarczy powiedzieć sobie, nie zgrzeszyłem przeciw piątemu przykazaniu, ponieważ nikogo nie zabiłem . Tak, za czasów Jezusa rozumieli to przykazanie faryzeusze. Tymczasem Jezus rozszerza przykazanie i mówi o zabijaniu poprzez słowa duszy człowieka. Jezus wzywa nas do heroicznej postawy – pojednania z drugim człowiekiem, tym którego zraniłem słowem , mimo, że czasem nie jest to proste. Tylko wtedy będziemy prawdziwymi świadkami wiary.
"Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!" (Ef 4, 26) Podsumowując temat skarżenia, powtórzę: Wszelakiego rodzaju odzywki "A ty znowu skarżysz?!"są wg mnie niczym innym, jak brakiem szacunku wobec małego człowieka.
Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! (Ef 4,26) Często myślimy, że gniew jest zły i grzeszny. Tymczasem w Piśmie Świętym wielokrotnie odnajdujemy obraz zagniewanego Boga. Jak to rozumieć? Czy Bóg się „złości” tak samo jak my? Czy Jego gniew jest święty, a nasz grzeszny? W jaki sposób przeżywać gniew, by zbliżał nas do Boga, a nie oddalał od Niego? Czy chrześcijanin może się złościć, a nawet gniewać się na samego Boga? Danuta Piekarz, wędrując po kartach Biblii, wnikliwie bada najrozmaitsze przejawy gniewu. Przybliża zwłaszcza te, które towarzyszą ludziom w kontaktach z Bogiem. Łatwo nam oskarżać autorów biblijnych, a nawet samego Boga, za ich gwałtowne reakcje, które są opisane na kartach świętych ksiąg. Jeśli jednak wczytamy się w nie bez uprzedzeń (…), odkryjemy, że właśnie ten rozgniewany Bóg jest nam bardzo bliski. *** Danuta Piekarz – biblistka i italianistka, wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim, Papieskim Uniwersytecie Jana Pawła II oraz w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Polskiej Prowincji Dominikanów. W latach 2008−2013 była konsultorką Papieskiej Rady ds. Świeckich. Opublikowała kilkanaście książek i artykułów o tematyce biblijnej.
Przyjmijmy zatem zachętę Apostoła: «Niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem» (Ef 4, 26). Słuchajmy przede wszystkim słów Chrystusa, który przedstawił miłosierdzie jako ideał życia i jako kryterium wiarygodności dla naszej wiary: «Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią» (Mt 5, 7).
się a nie grzeszcie, słońce niech nie zachodzi na gniew się, a nie grzeszcie; słońce niechaj nie zapada na rozgniewanie się, i nie grzeszcie; słońce niech nie zachodzi nad zagniewaniem się, a nie grzeszcie; słońce niech nie zachodzi na rozgniewanie się, lecz nie grzeszcie; niech nad waszym gniewem nie zachodzi się, ale nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad zagniewaniem się, lecz nie grzeszcie: słońce niechaj nie zachodzi na rozgniewanie się, a nie grzeszcie. Słońce niech nie zachodzi na rozgniewanie się, ale nie grzeszcie: niechaj słońce nie zachodzi nad zagniewaniem się, ale nie grzeszcie: niech słońce nie zachodzi nad zagniewaniem waszym, się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi się, lecz nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym, się gniewać, ale nie grzeszcie. Słońce niech nie zachodzi nad waszym gniewem, zaś popadli w gniew, to nawet] gniewając się, nie grzeszcie i nie trwajcie w owym gniewie przez dzień się, lecz nie chybiajcie celu; niech słońce nie zachodzi nad waszym się, lecz nie grzeszcie. Niech słońce nie zachodzi nad waszym zagniewani, a nie grzeszcie; niech słońce nie zachodzi nad waszym gniewem.
Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! (Ef 4,26) Często myślimy, że gniew jest zły i grzeszny. Tymczasem w Piśmie Świętym wielokrotnie odnajdujemy obraz zagniewanego Boga. 

uczyń ze mnie człowieka wnoszącego pokój, a nie zamęt. Niech „nad moim gniewem nie zachodzi słońce” nie chcę „dawać miejsca diabłu” (Ef 4, 26) Na początku: Ojcze nasz…, Zdrowaś Maryjo…, Wierzę w Boga Ojca… Na dużych paciorkach: Chwała Ojcu…

W Boga nigdy nie przestali wierzyć, ale po prostu nie traktowali Go przez jakiś czas poważnie. Dziś są świadomi Jego miłości i obecności w ich rodzinie. Jak do tego doszli? się, kiedy Magdalena była licealistką, a Grzegorz studentem. Oboje w bardzo kiepskiej relacji z Panem Bogiem. Bierzmowanie potraktowali jako uroczyste pożegnanie z Kościołem w obecności biskupa. - Przestaliśmy przystępować do spowiedzi i Komunii św., a na niedzielną Mszę św. chodziliśmy coraz rzadziej. Raz nie poszliśmy i nic się stało, potem drugi i następny... Równia pochyła - wspomina Grzegorz Kowal. Dzisiaj tworzą szczęśliwą rodzinę z dwoma pięknymi synkami: Józiem i Heniem. Kiedy wydawało się, że na dobre oddalą się od Kościoła, postanowili nie tylko sobie, ale i Bogu powiedzieć „tak” na całe życie. Świadomi miłości i obecności Boga, który stale się o nich troszczy. Jak do tego doszli? Razem. - Prowadziłem rozrywkowy tryb życia. Dużo imprez, dużo alkoholu - rozpoczyna opowieść Grzegorz Kowal - Nie zajmowały mnie kompletnie sprawy wiary. Kiedy zostaliśmy parą, zupełnie nie żyliśmy Bożymi przykazaniami. Po zaręczynach jeszcze chwilę dryfowali na fali hedonizmu. Pewnego dnia, rozmawiając o małżeństwie, stwierdzili, że pragną wziąć ślub kościelny i poważnie się do niego przygotować, bo przecież chodzi o sakrament. - Pamiętam tę rozmowę jak dziś. Wtedy zadecydowaliśmy o nowej drodze - wspomina Grzegorz. Nawrócenie nie przyszło jednak w jakimś konkretnym momencie. To był proces dojrzewania. Jak zgodnie przyznają, w Boga nigdy nie przestali wierzyć, ale po prostu nie traktowali Go przez jakiś czas poważnie. - W związku z naszym postanowieniem, że odpowiedzialnie i dojrzale przygotujemy się do sakramentu, zacząłem interesować się tym, co Kościół mówi o małżeństwie. Na początku zupełnie się nie zgadzałem z taką koncepcją. Ale czytałem coraz więcej, chodziliśmy do kościoła, przystąpiłem do spowiedzi po pięciu latach. Pamiętam ją doskonale. To było jak szorowanie duszy pumeksem - śmieje się Grzegorz. Gdy Grzegorz zaczął zagłębiać się w to, jak według Kościoła powinno wyglądać małżeństwo, poznał pojęcie „czystości z odzysku”. Ujęło go i stwierdził, że warto spróbować. Zdecydował się na ten krok razem z Magdą w narzeczeństwie. Ich droga powrotu do bliskiej relacji z Panem Bogiem była zatem wspólna. - Ja nie miałam takiego racjonalnego podejścia jak Grześ. U mnie rozgrywało się to w sferze uczuć. Tęskniłam za Bogiem, chociaż nie byłam tego do końca świadoma - wspomina Magdalena. Na rok przed ślubem postanowili zacząć żyć nauką Kościoła w pełni. I co? To był strzał w dziesiątkę! - Ten czas wzmocnił naszą więź i, muszę przyznać, dał nam dużo więcej niż poprzednie trzy lata naszych spotkań. Bez porównania. Przekonaliśmy się wówczas, że Kościół ma po prostu rację, że chce dobra i szczęścia dla młodych ludzi, głosząc Ewangelię i konkretne zasady. Przekonaliśmy się na własnej skórze, że obieramy dobrą drogę do szczęśliwego małżeństwa - konstatuje żona i matka dwóch chłopców. Dzisiaj najważniejsza okazuje się dla nich nierozerwalność sakramentu małżeństwa. - Kiedy się pokłócimy albo Magda mnie tak porządnie wkurzy (śmiech), to często wyciągam do niej rękę, bo wiem, że chcę z nią być do końca życia. Podjąłem świadomą decyzję w dniu ślubu - podsumowuje Grzegorz. Rodzina Kowalów zdaje sobie doskonale sprawę, że nie zawsze czuje się motyle w brzuchu. Razem pamiętają o obietnicy złożonej sobie przed ołtarzem. - Bardzo mocno przemawia do mnie fragment z Listu do Efezjan: „Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!”. Praktykujemy to bardzo sumiennie. Jesteśmy małżeństwem od 6 lat i nigdy się nie zdarzyło, żebyśmy zasnęli zagniewani. Zawsze się przepraszamy i wybaczamy sobie. Nie chowamy urazy, bo wiemy, że to tylko pogorszy nasze relacje - mówi Grzegorz. A co by powiedzieli ludziom, którzy poszukują swojej filozofii w związku, stoją na rozdrożu i nie potrafią się do końca przekonać do katolickiej nauki dotyczącej małżeństwa? - Oddajcie się w całości Chrystusowi! Bez żadnych wymówek! Nie wybierajcie tylko tego, co wam pasuje. Poznajcie to, czego chce od was Pan Bóg. W nas też drzemała duża ciekawość. Życie w szczęściu i bliskości z Bogiem zaczęło działać, ale wtedy, kiedy poszliśmy w tę naszą decyzję na 100 procent - wyjaśnia Magda. Przyznają, że wielu rzeczy na początku nowej drogi nie rozumieli, nie zgadzali się z nimi. I nie do końca wierząc w to wszystko, mając dużo zastrzeżeń, przyjmowali Boży plan na ich życie. - Teraz widzimy, że nie byliśmy szczęśliwi, ponieważ nie przystępowaliśmy do sakramentów - kwituje Grzegorz. - Opiekę Pana Boga i Jego dary widzimy na co dzień. Nasza decyzja o życiu z Nim nie pozostała z Jego strony bez odpowiedzi. Wręcz przeciwnie, ciągle udowadnia nam, jak wielką miłością nas obdarza, jak się o nas troszczy - podsumowuje Magdalena. „Nigdy nie jest za późno, aby się pojednać, nigdy nie jest za późno na to, aby pokochać, nigdy także nie jest za późno, aby być szczęśliwym”. (Ojciec Jak często wasze kłótnie kończą się cichymi dniami? Ile razy obiecaliście sobie, że przed snem się pogodzicie? Mam dla was propozycję. Czy kłótnie są potrzebne? Kłótnie w każdej relacji są potrzebne. To dzięki nim rozładowujemy narastające napięcie, oczyszczamy atmosferę i próbujemy konfrontować swoje różnice zdań. Kłócenia też trzeba się nauczyć. W jaki sposób do siebie mówić? Skąd wiedzieć, w którym momencie dobrze jest zakończyć rozmowę i zaczekać do następnego dnia aż emocje opadną? Im bardziej znamy siebie nawzajem, tym bardziej jesteśmy w stanie prowadzić kłótnie. Jak uczyć się kłócenia? Czy istnieje jakiś schemat kłótni według którego moglibyśmy postępować? Oczywiście, że nie. Każda relacja ma swój schemat kłótni, który może podlegać różnym modyfikacjom, jeśli tylko zechcemy. Kilka dni po trudnej rozmowie, warto wspólnie usiąść i porozmawiać o tym, co sprawiło nam trudność, co nas zabolało, a co pokazało nam prawdę o sobie nawzajem i o naszej relacji. Warto "rozebrać" kłótnię na części pierwsze i zastanowić się nad tym, co chcielibyśmy zmienić i czy chcemy w taki sposób rozmawiać następnym razem? Dobrze jest też sobie nawzajem powiedzieć, co nas prowokuje do raniących słów, z czym nie potrafimy sobie poradzić, dzięki temu druga strona będzie mogła bardziej uważać na to, co i w jaki sposób mówi. Czy powinniśmy się pogodzić tego samego dnia? Wszyscy znamy cytat z Listu do Efezjan (4, 26): "Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce!". Nieraz zastanawiałam się, czy naprawdę chodzi o to, żeby pogodzić się jeszcze tego samego dnia? Są takie sytuacje, które potrzebują czasu. Rozmawiamy, kłócimy się, a kiedy emocje są już zbyt duże, postanawiamy przerwać rozmowę, przespać się z tym i zaczekać z tematem do następnego dnia. Dla mnie "słońce, które nie zachodzi" to nie pozostawianie sprawy samej sobie. Nie zawsze możemy od razu ją rozwiązać, nie zawsze gniew ustąpi tego samego dnia, ale pamiętajmy o tym, żeby po przemyśleniu wrócić do tego na spokojnie. "Słońce, które nie zachodzi" to umowa między nami, w której powiemy sobie nawzajem, że na tę chwilę nie jesteśmy w stanie dłużej prowadzić rozmowy, potrzebujemy ochłonąć, przemyśleć, dać sobie czasu i ustalić, kiedy chcemy ponownie wrócić do tematu. Jest ciężko, ale nadal się kochamy Na czym może polegać to pogodzenie się? Na tym, że w pewnym momencie zatrzymujemy kłótnię i dajemy jej trochę czasu. Co jest jeszcze ważne? Spróbujmy znaleźć jakiś gest, jakieś słowo, które będziemy dla nas jednoznacznym znakiem miłości wyrażającym to, że jest ciężko, ale nadal się kochamy. Może to będzie przytulenie, może delikatny pocałunek w czoło, może złapanie za rękę, a może zwykłe wyznanie: "jest mi ciężko, ale cię kocham". Po co nam taki gest? Po to, żeby "nad naszym gniewem nie zaszło słońce", żeby sytuacja, która się między nami wydarzyła, nie zakończyła się tylko i wyłącznie na gniewie, ale na odwołaniu się do tego, co nas tak naprawdę łączy. Papież Franciszek podczas ŚDM mówił: "Ja zawsze radzę nowożeńcom: kłóćcie się, ile chcecie, niech latają talerze, ale nigdy nie kończcie dnia bez zgody". Nie zamierzam z tym polemizować. Mogę dodać do tego tylko: znajdźcie swój sposób i swój czas na zgodę, dostosowany do waszej relacji. Julia Płaneta - należy do wspólnoty Kurs Alfa u Kapucynów w Krakowie, współpracuje z portalem i "Modlitwą w drodze" z1BHi.
  • e16rdm39ge.pages.dev/369
  • e16rdm39ge.pages.dev/382
  • e16rdm39ge.pages.dev/45
  • e16rdm39ge.pages.dev/333
  • e16rdm39ge.pages.dev/90
  • e16rdm39ge.pages.dev/360
  • e16rdm39ge.pages.dev/382
  • e16rdm39ge.pages.dev/190
  • e16rdm39ge.pages.dev/267
  • niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce